Tak rowniutko jestem teraz opalony, a najgorsze jest to, ze nie bardzo bede mial czas nadrobienia opalenizny na Karaibach. Lukaszek pociesza mnie, ze przeciez w Polsce istnieja jeszcze solaria.
W ostanim obozie po zejsciu ze szczytu, ktory widac w tle.
Waz napotkany na trasie. Podobno jest ich bardzo duzo w okolicy, ale zeby zobaczyc takiego trzeba miec nie lada szczescie. Tym razem ja je mialem.
To jeszcze na szczycie!
To jeszcze na szczycie!
El Foso - jak jest wyzszy poziom wody, to mozna skakac wprost do jeziorka, wychodzi sie z tej dziury tajemnym przejsciem, ktorego niestety nasz dzielny Leonardo nie znal.
Triple point, czyli punkt w ktorym zbiegaja sie trzy granice: Brazylii, Wenezueli i Gujany. Co ciekawe, bardzo malo turystow tutaj dociera, bo jest to cholernie daleko od obozowiska na szczycie. Nasz Leonardo pracuje od dwoch lat, robi trzy wycieczki w miesiacu i szedl tam z nami dopiero piaty raz. W tym miejscu bylem pierwszy raz w Gujanie:)
Tom, zdjęcia są boskie !!! Jakbym to ja spotkala tego cholernego węża nie nazwalabym tego szczęściem :)
OdpowiedzUsuńNo to sie ciesze, ze sie podobaja.
OdpowiedzUsuń