środa, 16 września 2009

Podsumowanie

Przyszedł czas, aby coś napisać o całej wyprawie. Ameryka Południowa jest bardzo zróżnicowanym kontynentem, myślałem, że odwiedzone przeze mnie kraje będą bardziej do siebie podobne. Niesamowite jest to, że na tak wielkim obszarze wszyscy mówią praktycznie jednym językiem. Jednocześnie, jest bardzo ciężko tam podróżować bez znajomości języka hiszpańskiego. Jak to w trzecim świecie bywa niewielu ludzi zna jakikolwiek inny język, a zatem znajomości języka angielskiego przydaje się tutaj w bardzo ograniczonym zakresie. Podróżowanie w AP przysparza o wiele więcej emocji niż to w Europie, czy Azji, ponieważ wiąże się z o wiele większym zagrożeniem. Głównie trzeba się wystrzegać kradzieży, które tutaj zdarzają się często, a zawód złodziej należy do bardzo popularnych profesji. Poza tym w takich krajach jak Boliwia, czy Peru nie można bagatelizować ryzyka porwania, które nie jest jakoś bardzo wysokie, jednak na tyle znaczne, że zawsze trzeba mieć je na uwadze.


W różnych krajach istnieją różne problemy, jak też każdy z nich ma zupełnie inną specyfikę. Jednak na mnie największe wrażenie zrobiło Peru. Z uwagi na to, że tak bardzo kocham góry i lubię mocne wyzwania jest to kraj, w którym mógłbym siedzieć pół roku i na pewno na nudę bym nie narzekał. Jest to kraj bardzo różnorodny, poza wysokimi Andami i lokalnymi biurami, które organizują wejścia na praktycznie każdy szczyt w Andach, jest jeszcze Cusco, zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miast w jakich byłem. Miasto to posiada niesamowitą atmosferę, kamienną zabudowę rozlokowaną na górzystym terenie, a poza tym niezliczone ilości barwnie przystrojonych Indian. Jest jeszcze jezioro Titicaca z unikatowymi, ginącymi już dzisiaj trzcinowymi wyspami i Indianami, którzy jeszcze tam mieszkają. A na północy jest dżungla Amazońska, która stanowi poważne wyzwanie dla najbardziej ambitnego wędrowca, jak również obiekt pożądania dla niejednego turysty. Peru jest również krajem stosunkowo tanim, a zatem przeciętny turysta może swobodnie po nim podróżować bez konieczności zaciskania pasa. Dla mnie najpiękniejsze wspomnienia z całej wyprawy będą się wiązały z trekkingiem na Machu Pichcu. W ogóle nie planowałem tego trekkingu, ponieważ nie za bardzo miałem na niego czas i nie wydał mi się zbyt ciekawą propozycją. Tylko dzięki temu, że spotkałem Anne, zdecydowałem się jednak wpleść go w plan mojej wycieczki. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że najbardziej chciałbym kiedyś wrócić właśnie w to miejsce, zrobić ten trekking jeszcze raz, może nawet w jego rozszerzonej wersji.


Wyprawa ta wiązała się z jeszcze jednym kompletnie dla mnie nowym doświadczeniem. Otóż w jej drugiej części trzeba było otoczyć opieką grupę ludzi, w czym Łukaszek okazał się prawdziwym profesjonalistą. Ja starałem się pomagać jemu jak tylko mogłem, jednak bez znajomości hiszpańskiego moja pomoc była niezwykle ograniczona. W każdym bądź razie, doświadczenie to pozwoliło mi zrozumieć, jak ciężką i niezwykle odpowiedzialną jest praca przewodnika. Jak ciężcy i męczący mogą być czasem ludzie, nawet jeżeli podróżuje się w małej grupie. Zobaczyłem, że to wszystko nie jest takie łatwe jak mi się wcześniej wydawało. Jednak najważniejsze jest to, że wszystko się dobrze skończyło i każdy z nas ma niezapomniane wspomnienia z tej pięknej przygody.


Mam świadomość tego, że moje posty były o wiele uboższe w treść niż to było w zeszłym roku, a co za tym idzie pewnie były mniej ciekawe. Wynikało to z charakteru wyprawy, tzn. z dużej ilości dni, kiedy nie miałem dostępu do komputera i jakiejkolwiek cywilizacji, jak również braku laptopa, co uniemożliwiało mi sporządzanie posta wtedy, kiedy miałem na to ochotę. W każdym bądź razie, żeby nie załapać na przez siebie samego stworzonej ankiecie, samych beznadziejnych ocen, starałem się zamieszczać sporą ilość zdjęć. Mam nadzieję, że one sprawiły Wam nieco radości i czyniły tego bloga nieco bardziej interesującym. Dziękuję Ewelinie i Kubie za wpisy na blogu.


Trzymajcie się i do zobaczenie! OBY NIE DALEJ NIŻ ZA ROK:)

2 komentarze:

  1. Siemasz Tomek, pozno dopadlem tego bloga i zarazem nie wszystko jeszcze wchlonąlem, ale co sie odwlecze to...Dzieki serdeczne za relacje.Bylo i jest co czytac.
    btw. nawiazujac do trekkingu na MP , to jak to wygladalo z organizacja, bo z tego co zawsze slyszalem to miejsca sie rezerwuje z kilkutygodniowym wyprzedzeniem,zwlaszcza w okresie wakacyjnym u nas.No i ponoc nie ma mozliwosci zrobienia tej trasy na wlasna reke omijajac procedury i agencje.Chyba ze mowa tutaj o jakiejs alternatywnej trasie do Inca Trail.
    Pozdrawiam
    tranquilopablo

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Pablo. Jest dokładnie tak jak mówisz. Szlak Inca Trail jest w tej chwili totalnie skomercjalizowany. Na jego przejście potrzeba czterech dni i nie wiedzie on trasą, która jest bardzo wymagająca. Niestety w ostatnich latach stał się na tyle poppularny, że musiano zacząć kontrolować ilość ludzi puszczanych na trasę, żeby nie tworzyły się kolejki. Dlatego teraz w sezonie miejsce trzeba rezerwować z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Ja to robiłem zupełnie inną trasą, która jednak jest hardcorowa, głównie z tego powodu, że szlak biegnie na dużych wysokościach i dzienne przebiegi nie są małe.
    Pozdrawiam, Tomek.

    OdpowiedzUsuń