wtorek, 1 września 2009

Roraima

Juz jestem po szesciodniowej wycieczce na najwyzsze Tepui, czyli Roraime. Wycieczka okazala sie zwykla zabawa, poniewaz czasy dziennych przejsc sa raczej przystosowane pod dziadkow a nie mlodych chlopakow. Skutkiem tego mielismy kupe czasu na cieszenie sie widokami, miejscowa przyroda, itd. Po odbyciu tej wycieczki nastepnym razem zorganizowalbym to zupelnie inaczej, tzn. szesciodniowa zamienil na pieciodniowa, z nastepujacymi zmianami. Otoz na samo wejscie korzystniej jest poswiecic dwa zamiast trzech dni. Lepiej jest tez wygospodarowac dwa dni na zwiedzanie samego szczytu, poniewaz jeden dzien to stanowczo za malo, a na sam powrot wystarczy jeden dzien. Pisze o tym, bo moze ktos z czytelnikow sie tam wybierze i skorzysta z tych rad. Jednak musze zaznaczyc, ze poprawki te wymagaja od ekipy dobrej kondycji fizycznej, wtedy wycieczka stanie sie o wiele wiekszym wyzwaniem niz jest w zwyklej turystycznej ofercie.

Co do samego miejsca to uwazam, ze nalezy je zaliczyc do pozycji obowiazkowych w programie zwiedzania Wenezueli. Poza samym faktem, ze Tepui sa najstarszymi gorami swiata, a Roraima jest najwyzsza z nich i nalezy do nielicznych na ktore mozna wejsc turystycznie, to na samym szczycie jest iscie ksiezycowy krajobraz, ktory po prostu powala z nog. Roslinnosc tutaj wystepujaca, z reszta cala faune i flore, w 60% stanowia endemiczne gatunki. Nie jestem botanikiem, ani jakims specjalista w tej tematyce, wiec to nie wzbudzalo mojego zachwytu. Jednak sam szczyt jest powalajac. Gora ma powierzchnie kilkudziesieciu kilometrow kwadratowych, po jej powierzchni nie mozna chodzic bez przewodnika, poniewaz bardzo latwo stracic orientacje. Widoki sa wszedzie podobne, krajobraz skalisty. Formy wystepujacych tutaj skal niesamowite. Uwazny obserwator, posiadajacy nieco wyobrazni moze tutaj dostrzec praktycznie wszystko, od twarzy indianina, przez latajace zolwie, po wszelakie inne motywy.
My mielismy rozne atrakcje podczas wejsci, od opowiesci Lukasza o FARC, kartelach narkotykowych i historii Ameryki Lacinskiej po konsumowanie wysmienitych dan przygotowanych przez Mirasol. Smialo moge powiedziec, ze jeszcze nigdy w zyciu nie bylem na tego rodzaju wycieczce, na ktorej serwowanoby tak wysmienite posilki. Jednak najwieksza atrakcja byly marsze, poniewaz odleglosci nie byly zabojcze sprawialo mi nieco satysfakcje coraz to mocniejsze srubowanie wlasnego tempa i pokonywanie poszczegolnych odcinkow w jak najkrotszym czasie. I tak moje przejscia na poszczegolnych odcinkach:
- do obozu pierwszego 3h - tempo lightowe
- do obozu drugiego - 2h - tempo mocne
- wejscie na szczyt - 2h30´- tempo mocne
- wycieczka do triplu point, potem do hotelu po brazylijskiej stronie, ktory jest niecale pol godziny za punktem trzech granic i powrot z dwoma postojami na posilek - 6h50´ - tempo mocne plus.
- zejscie ze szczytu 1h30´ - w umiarkowanie mocnym tempie.
- dojscie do obozu drugiego - 1h15´- tempo bardzo mocne.
- dojscie do bazy - 2h - tempo bardzo mocne.
Czasy te podalem wylacznie orientacyjnie dla przyszlych osob odwiedzajach te gore. Moze to uswiadomi Wam potrzebe poczynienia choc drobnych zmian w zaoferowanym programie.

2 komentarze:

  1. kolego fotki, słowa potwierdzaj obrazem, bo wyobraźnia może być naprawdę szeroka i głęboka

    OdpowiedzUsuń
  2. Stary wlasnie pracuje nad postami po tygodniu na gorze, a Ty mi tutaj psioczysz. Wlasnie mi zezarlo 10 zaladowanych fotek. To chyba juz ostatni raz kiedy prowadze bloga z podrozy, wlasnie to zdeklarowalem do Lukasza.

    OdpowiedzUsuń