Z tymi sarkofagami w Karajia to lekka wyjebka. Zasuwac tam trzeba specjalnie po to, zeby je zobaczyc, bo polozone sa na totalnym zadupiu, daleko od wszystkiego. Potem wprawdzie, idzie sie niewiele, bo zaledwie dwadziesia minut w dol doliny, ale widzi sie tylko to, co macie na zdjeciu, czyli szesc wykutych rzezb, usadowionych wysoko na skale. Poza tym jakies inne, mniej atrakcyjne rzezby wkolo, ktore tez wsadzilem na dole, na zdjeciach. Bilet wejsiowy kosztuje trzy sole, co w tym przypadku bardzo dobrze kompiluje sie z atrakcyjnoscia tego miejsca.
Zatrzymalismy sie na noc w hotelu, w miejscowosci Cohechan. Miejscowosc polozona jest na wysokosci 3250 m npm, ale nie jest jakos bardzo zimno. Hostelik prowadzila babka, ktora po prostu miala do wynajecia zaledwie dwa pokoje. Nastepnego dnia wstalismy rano i ruszylismy na podboj Karajia. Z uwagi na dosc znikoma atrakcyjnosc tego miejsca, dosc szybko sie ze wszystkim uwinelismy. Dlatego zaraz po jedenastej bylismy z powrotem. Zalatwilem nam transport do Luya, wiec pozostalo tylko odebrac z hotelu plecaki. Na miejscu okazalo sie, ze baba pojechala na targ, wlasnie do Luya i wszystko jest zamkniete na trzy spusty. Wlasnie takie jest podejscie miejscowych do interesu! Jak baba prowadzo hospedaje to powinna siedziec na dupie, albo zatrudniac kogos do tego siedzenia. Michal wyczail mozliwosc wlamania sie do domu do tylu. Trzeba bylo wybic szybe. Ja zagadywalem kierowce naszej taksowki, markujac co chwile kaszel a Michal wchodzil od tylu do domu. Kolejne nasze wlamanie w ciagu dwoch dni:) Nie bylo innego wyjscia, baba musi sie nauczyc jak prowadzic interes. Miala i tak szczescie, ze trafila na nas, bo grzecznie zostawilismy jej naleznosc za nocleg na stole!
Tutaj ziemia jest zbyt twarda, zeby obrabiac ja przy pomocy konia. Do pluga zaprzegane sa byki i to od razu dwa na raz!
Ponizej cuda z Karajia, ktore sa na wszystkich prospektach reklamujacych ten rejon!
A to dwie papugi w swoim naturalnym srodowisku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz