czwartek, 30 lipca 2009

Cuzco

Arequipa wymieka przy tym miescie. Tutaj cale miasto jest niesamowicie stare i klimatyczne. Bardzo turystyczne rowniez, bo stanowi baze wypadowa do Machu Picchu, a ludzie przyjezdzaja do Peru glownie wlasnie po to, aby zobaczyc slynne MP. Ja po to tu nie przyjechalem ale jakos uleglem presji otoczenia i zdecydowalem sie na zrobienie tego trekkingu. Tak naprawde to nadarzyla sie okazja ze wzgledu na Anne, bo bez niej na pewno bym nie szedl. Organizacja takiego trekkingu nawet przy radach tak doswiadczonego goscia jak Lukasz wcale nie jest prosta. Okazalo sie, ze jego zaprzyjazniony przewodnik Jurij nie jest w stanie w tak krotkim czasie zalatwic dla mnie kucharza, a zatem musialem sie podjac zrobienia tego bez kucharza. Powiecie, ze to fraszka, bo po cholere komu kucharz. Ano taki kucharz, po pierwsze kupuje cale zarcie, wie co potrzeba, po drugie ma cale wyposazenie potrzebne do przygotowywania potraw, po trzecie zna Qechua i moze sie dogadac z miejscowymi, ale wrescie co najwazniejsze zna trase i sluzy takze za przewodnika. Dlatego bez kucharza moge liczyc tylko na mulnika, tutaj mowimy na niego manager of mulas. Jednak jest to bardzo wygorowane okreslenie, bo zwykle to jest facet ktory bardzo slabo nawet mowi po hiszpansku, nie mowiac o innych sprawach, takich jak czytanie czy pisanie. No ale co tam trzeba sprobowac.
Jezeli chodzi o dzien dzisiejszy, to glownie zszedl nam na podziwiniu miasta, robieniu zakupow i organizacji trekkingu, choc na to poswiecilismy najmniej czasu, bo Jurij trzymal mnie w niepewnosci az do 19.30 zanim ostatecznie oznajmil, ze nikogo nie ma. Co ciekawe Anna mnie ciagala po wszystkich sklepach w Cuzko, bo chciala sobie kupic czerwone spodnie, takie backpakerskie. Wszedzie sa te gacie, ale w kazdym sklepie albo nie bylo rozmiaru albo nie byly tak czerwone jak chciala. Wreszcie pod koniec dnia kupila sobie niebieskie. Powiedzialem, ze juz jest pozno i musimy isc na targ w celu zakupu lisci koki, ktore moze nieco nam pomoga w tym trekkingu. Na targu widze czerwone spodnie takie jak chciala, pytam sie ile kosztuja, ona ucieka i mowi, ze nie chce tego slyszec, bo znajac swoje szczecie bede tansze i w dodatku jej rozmiar. Tak tez bylo, do tego stopnia bylem wykonczony tymi gaciami, ze nie moglem sobie odmowic przyjemnosci zrobienia z nich prezentu Annie.
W hotelu gdzie spimy wlascicielka jest dobra znajoma Lukasza, ktora przetrzymuje dla niego sprzet na trekkingi. Ja potrzebuje wziac namiot, wiec Lukasz napisal do niej list, w ktorym okreslil mnie jako swego przyjaciela i jedyna osobe, ktorej ufa. Nie obylo sie jednak bez problemu, baba oczekiwala, ze Lukasz zadzwoni, potem wreszcie jak sprawdzila ze jestem z Polski, odszukala ostatni wpis Lukasza na liscie gosci hotelowych i porownala z tym na liscie. Podoba mi sie taka lojalnosc i brak zaufania do obcych. Juz kiedys Lukasz mial problemy ze skontaktowanie sie z tym hotelem w sprawie rzeczy, wiec wyslal znajomego na zwiady, ktory akurat byl w Cuzko. Znajomemu baba odpowiedziala, ze w ogole nie zna kogos takiego jak Lukasz, a temu jak potem do niej przyjechal, ze strachem w oczach oznajmila, ze ktos go szukal, ale oczywiscie powiedziala, ze go nie zna.
Trzymajcie kciuki za trekking, jutro o piatej rano wyruszamy!

6 komentarzy:

  1. No i poszli i przepadli... albo wybrali wolność... albo umarli z głodu, znając tempo w jakim Tomek piecze np rogaliki ;) hi hi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomek, troche spoznione, ale gratulacje z powodu zdanego egzaminu - bardzo sie ciesze. Zazdroszcze wam podrozy! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. szczodrość Tomka to zjawisko nowe ! czy to spowodowały liście koki ?! :))))
    ja na nadal czekam na rogaliki... od stycznia!

    OdpowiedzUsuń
  4. jak nic zgubili się albo Tomek wybrał opijanie egzaminu w warunkach ekstremalnych. Zapili, losowali kto ma przynieść dolewkę i czekają....

    OdpowiedzUsuń
  5. Karolu, jestem urodzonym farciarzem, ten egzamin tylko to potwierdza. Jednak ten sukces w duzej mierze jest tez dzieki Twojej pracy, bardzo Ci za nia dziekuje i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początek dobry i taki prezent. Chociaż przeważnie dziewczynie kupuje sie czerwone róże, a nie czerwone spodnie :))

    OdpowiedzUsuń