sobota, 18 lipca 2009

Podroz

Czekalem, czekalem i sie doczekalem. Jednak nie bylo latwo, podroz jak to podroz zawsze meczaca. Z uwagi na fakt, ze ostatni tydzien mialem naprawde bardzo meczacy, to musze przyznac, ze nawet mi sie nie chcialo jechac. Ale jak juz ruszylem to zlapalem bakcyla. Jeszcze przed wyjazdem moja mama prosila mnie o zlozenie deklareacji, ze tym razem wyjezdzam juz ostatni raz. Powiedzialem, ze jestem tak zmeczony, ze nie chce mi sie w ogole jechac, ale jestem pewien, ze jak juz bede w podrozy to znowu mnie ona wciagnie jak narkotyk. Tak faktycznie sie stalo, dopiero sie zaczela przygoda, a juz mozna powiedziec, ze jestem na haju. Oczywiscie pierwszy lot Airbusem do Rzymu, potem juz tylko lepiej, bo po 5 godzinnej czekaninie przyszla kolej na 14 godzinny lot. Udalo mi sie, bo obok mnie bylo wolne miejsce, wiec moglem sie wyciagnac podczas lotu. Lecialem z Wloszka, ktora juz czwarty raz leci na wakacje do Buenos, przyjemnie mi sie z nia gadalo. Patrzylem na nia i myslalem sobie ta babka wyglada na Argentynke i to w dodatku taka, ktora by od dziecinstwa tanczyla Tango. Pytam sie jej po co leci, a ta mi mowi ze jest tancerka i w Buenos szkoli swoje umiejetnosci. Przekazalem jej swoje spostrzezenie i jakos lody zostaly przelamane. Co do samego lotu, to jeden z lepszych w moim zyciu, bo praktycznie caly przespalem - jednak jest super kiedy sie leci w nocy. Oczywiscie samolot sie opoznil ponad godzine zarowno pierwszy jak i drugi, dlatego trzymajcie kciuki, zeby sie teraz ten nie opoznil, bo w Limie mam tylko 50 minut na przesiadke. W ogole to dwa spostrzezenia, po pierwsze pierwszy raz w zyciu przekroczylem rownik (w sumie nic takiego, ale zawsze jak ktos mnie kiedys zapyta: A Ty chlopcze, byles kiedys po drugiej stronie rownika? Bede mogl odpowiedziec - No pewnie, przeciez bylem w Buenos Aires. Po drugie swiat jest maly, skoro jednego dnia mozna byc w trzech stolicach, a tak bedzie dzis ze mna. Co do samego Buenos, to wymaga odrebnej relacji. W kazdym badz razie strasznie sie ciesze, ze tu jestem. Musze przeprosic Was za chaotyczna relacje i byc moze skladnie, jednak net tu jest strasznie wolny, mam malo czasu i w ogole to pewnie juz takie te relacje beda, jako, ze nie mamy w tym roku laptopa, wiec trzeba tworzyc na goraco w kafejce.
Acha jakis niedoinformowany celnik, kazal mi zabrac swoj bagaz z odprawy. Wiec ide do niej, kilkaset osob czeka na ogromnej sali na bagaze, rzucam szybkie spojrzenie na pierwsza z brzegu tasme i pierwszy bagaz jaki widze to wlasnie moj plecak. Ostatecznie nie jest tak zle, ze mi go dali, bo mialo byc 15 stopni w Buenos, a okazalo sie ze jest 7, wiec ubranie sie przyda. Poza tym bede mogl upchnac buteleczke jaka zakupilem w Polsce na bezclowce, gdzie zostalem poinformowany, ze z uwagi na fakt, ze lece czterema samolotami, moze sie zdarzyc tak, ze mi ja po drodze zabiora. Siedze teraz w kafejce gdzie sa takie malutkie boxy i slysze jak jakis gosc dwa boxy dalej chrapie w najlepsze. Nie wiem czy mu sie to oplaca, bo przeliczajac na godziny to juz po pieciu moglby sobie wziac calkiem przyzwoity hotel:)

1 komentarz:

  1. A namiary na tancerkę wziąłeś? Może chciałaby potrenować jakieś polskie tańce?

    OdpowiedzUsuń