czwartek, 16 września 2010

Huaraz

Przyjechalismy do Huaraz. Jechalismy autobusem nocnym z mysla o tym, zeby wysiasc w Caraz, miejscowosci, ktora lezy poltorej godziny wczesniej. Autobus niestety w ogole sie tam nie zatrzymal. Potem okazalo sie, ze kierowca przespal zjazd do Caraz i z tymi pasazerami, ktorzy mieli tam wysiadac, musial wracac te poltorej godziny. Nam juz sie wracac nie chcialo. W koncu moze to nawet i lepiej, ze od razu tutaj dojechalismy.

Okazalo sie, ze stad tez mozna zrobic Laguny, ktore chcielismy. Miasto jest dosc mocno turystyczne, wiec oszukuja duzo bardziej niz gdzie indziej. Gosc z hotelu juz na samym poczatku chcial nas wrobic w megadrogi prywatny transport, a jak to nie podzialalo, to chociaz w nudna wycieczke. Wreszcie ruszylismy sami. Okazalo sie, ze stanowczo za duzo czasu siedzielismy w Trujillo. Huaraz daje duzo wieksze mozliwosci. Ten kto kocha gory, mialby co tu robic miesiacami. My mamy tylko dwa dni, ale i tak jestem bardzo zadowolony, ze tutaj przyjechalem.

W pierwsza strone do busa weszla mloda Indianka z malym dzieckiem na rekach. Dziecko zaczelo plakac, potem cisza i czuje, ze ciagnie mnie za brode. Indianka zabrania, wiec to znowu w ryk. Uparlo sie na brode bialasa i co mu zrobisz? Strasznie komiczna sytuacja. Niestety, dalej musielismy wynajac prywatny transport, bo colectivo dojezda tylko do Yungay. Umowilismy sie z gosciem na dwie godziny, ze tyle bedzie na nas czekal na miejscu. Potem okazalo sie, ze to troche za malo na spenetrowanie okolicy lagun. Od strony lagun prowadzi bowiem szlak na Pisco, bardzo popularny i dosc prosty szczyt w tej okolicy. Wspinacze czesto traktuja wejscie na Pisco jako aklimatyzacje przed czyms bardziej powaznym. Wielka szkoda, ze nie mamy czasu, aby na niego wejsc. Wiem na pewno, ze jeszcze kiedys bede musial tu wrocic.

W powrotnej drodze zahaczylismy o targowisko w Yungay, niestety juz dogorywalo, poniewaz bylo pozno. Niemniej jednak, mozna bylo zobaczyc jeszcze wiele Indianek w swoich regionalnych, bardzo kolorowych strojach.

Potem jedziemy busem do Huaraz po bardzo dziurawej drodze. Po nieprzespanej nocy jestem tak padniety, ze zasypiam prawie na przednim siedzeniu. Nagle budzi mnie jakis niekontrolowany ruch samochodu w lewa strone. Auto po chwili zatrzymuje sie, a kierowca mowi, ze trzeba bedzie zmienic samochod. Okazalo sie, ze w samochodzie urwalo sie kolo. Jak to dobrze, ze nie stalo sie to na zakrecie i przy wiekszej predkosci, bo mogloby sie skonczyc dachowaniem. Wysiadamy, placimy za polowe drogi i lapiemy nastepny woz. Idzie to jednak opornie, bo wiekszosc jest zaladowana ludzmi do granic mozliwosci. Przy okazji obserwujemy miejscowych, jak sobie daja rade z problemem. W ogole sobie rady nie daja, bo najpierw probuja podniesc kilkutonowe auto przy uzyciu wlasnych miesni. Konczy sie to fiaskiem, wiec postanawiaja ruszyc i sprobowac jechac z tym kolem. Niestety kolo definitywnie odpada, w efekcie czego blokuja ruch na polowie jezdni. Po prostu komedia lepsza niz z Barei.

Wreszcie lapiemy busa. Jakos nam dzis ten dojazd do hotelu nie wychodzi, bo trafiamy jeszcze na kontrole policyjna, ale koniec koncow udalo sie jednak dotrzec.
Na szlaku w kierunku Pisco - kilka zdjec!








Huascarian (najwyzszy szczyt Peru) niestey chmury zaslaniaja jego znaczna czesc!

Rynek w Yungay!
Indianka na zakupach

A to nasz nieszczesny busik z kierowcami jelopami!

8 komentarzy:

  1. od razu widać, że ten bus to nie toyota! :)
    (ja)

    OdpowiedzUsuń
  2. w porownaniu ze slynna podroza busem w Laosie, to chyba zupelny melanz:), widzialam filmik na youtube, smieszny bardzo..K

    OdpowiedzUsuń
  3. niedługo koniec tej laby, urokliwych widoków, ciekawych spojrzeń miejscowych, wracasz do szarej brutalnej codzienności, wracasz do Polski. I po pobycie dwudniowym w kraju ogarnie cie pierwsze wkurwienie, bo na pewno ktos cie wkurzy czy to ktos w sklepie czy to ktos w jakims urzedzie. Powodzenia!!! Aha zdjecia z gor, dolin sa naprawde bajkowe, az korci aby ruszyc tylek z odmu

    OdpowiedzUsuń
  4. to sam rusz dupę i tam zamieszkaj, jak tutaj ci się nie podoba. malkontenci!

    OdpowiedzUsuń
  5. No, my juz jestesmy w Limie. Jutro ok. 9 -10 przenosimy sie do hotelu Larco w Miraflores. Do zobaczenia! Zolnierz i Szef

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo zaluje, ze juz ta przygoda dobiega konca, a glownie z tego powodu, ze dopiero teraz komentarze nabieraja tempa i pojawiaja sie w nich emocje:)

    Szkoda jednak, ze autorzy tych bardziej mocnych ciagle zapominaja sie podpisac:( A nagroda juz czeka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Do tajemniczego "ja"
    Duzo jeszcze musisz sie uczyc o samochodach,bo ten bus to Toyota Hiace.
    Nawet toyota nie da rady dziurom glebokim na kilkanascie cm i wielkosci niekiedy 1 metra pokonywanym z predkoscia 100km/h.Jak kierowca jest glabem to i Hummera rozwali,a takich driverow w Peru nie brak.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet Toyota kiedys musi sie rozpasc. Tutaj samochody zajezdza sie do konca, z reszta tak samo jest z wieloma innymi rzeczami:)

    OdpowiedzUsuń