piątek, 21 sierpnia 2009

Leticia

Malpa na wolnosci w lesie amazonskim!







































































Powyżej Oswojony tapir!

Dzisiejszy dzien mnie rozlozyl. Nie wiem, czy to upal i dolegliwosci klimatyczne, czy szykuje sie cos bardziej powaznego. Mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok. i nie rozloze sie na dobre. Rozpoczelo sie tym, ze Lukasz wynajal osiem motocykli dla calej naszej grupy. Ja wsiadlem ostatni, lecz moj kierowca ruszyl jako pierwszy. Juz po kilku minutach okazalo sie, ze nie bardzo wie gdzie ma jechac, albo nie chce jechac tam gdzie powinien, bo nie widzialem zadnego z moich towarzyszy. Jak wjechalismy do biedniejszej dzielnicy miasta, to zaczalem myslec, ze to porwanie. Choc sytuacja byla na maxa nietypowa jak na taka akcje, to bralem taka ewentualnosc pod uwage, jako ze takie akcje wcale nie musza byc typowe. Dopiero kiedy facet zawiozl mnie na lotnisko skumalem, ze po prostu nie jest zbyt bystry i nie zrozumial jaki jest docelowe miejsce kursu. Objechalismy cale miasto w celu poszukiwania moich kompanow, bo co gorsza ja sam nie wiedzialem gdzie Lukaszek postanowil jechac. Na szczescie Leticia nie jest duza i nie zajelo nam to calego dnia, a poszukiwania wreszcie zakonczyly sie sukcesem. Potem moglismy udac sie w ponad godzinny rejs Amazonka w celu odwiedzenia jednego z lodgy w dzungli oraz miejscowej wioski. Zajelo nam to caly dzien i nie byl to dzien stracony. Podczas tej turystycznej wycieczki widzielismy duzo wiecej dzikich zwierzat niz podczas naszego jakze powaznego trekkingu w dzungli. Owocem tego jest masa zdjec, z ktorych choc kilka postaram sie tutaj zamiescic. Na jednym z nich bedzie krzaczek koki. Jest to roslina na ktorej cala Ameryka Poludniowa stoi. Jako ciekawostke dodam, ze potrzeba 300 kilogramow lisci koki do wyprodukowania 1 kilograma bazy, z ktorej w specjalnych laboratoriach mozna otrzymac 60-70 dk czystego proszku. Tutaj kilogram kokainy mozna kupic juz za 800 dolarow, jest to najnizsza cena o jakiej kiedykolwiek w zyciu slyszalem. Nie bede pisal o czarnorynkowej cenie na londynskim rynku, zeby nie kusic co poniektorych zmiana profesji:)

Liscie koki sa legalne jedynie w Peru i Boliwii. Jadac z Lukaszkiem tuktukiem jeszcze w Iquitos, mowie do niego, ze moje liscie bedziemy musieli wyzuc podczas rejsu na statku, bo nie moge z nimi wjechac do Kolumbii. A ten wybausza oczy i mowi:

- To ty masz jeszcze jakies liscie? O kurwa, a ja od tygodnia jade bez nich, bo tutaj w ogole nie mozna ich kupic - w ten oto sposob zostaje sie milosnikiem poludniowamerykanskich zwyczajow!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz