czwartek, 6 sierpnia 2009

Poczatek Treku!

A zaczelo sie wszystko od tego, ze musielismy wstac bardzo wczesnie rano. Wychodze zatem z hotelu z plecakiem ciezszym niz na wyjazdy stopem w czasach studenckich, kiedy potrafilem na miesiac zabrac jedzenie ze soba. Podchodze do taksowkarza, po krotkich targach ustalamy cene za jaka zawiezie nas na Terminal autobusowy. Facet chwyta migiem plecak Anny i pakuje do bagaznika. Jestem bardzo ciekaw jak zareaguje na Ciezar mojego plecaka. Odwracam sie do niego plecami, ten lapie moj plecak od dolu, ja szybko uwalniam sie z szelek i widze jak koles tanczy po chodniku pod ciezarem mojego plecaka. Wzbudza tym niemale zeinteresowanie wsrod pozostalych taksowkarzy. Kiedy wreszcie udaje mu sie umiescic moj plecak w aucie, Anna tlumaczy mi, ze do gapiacych sie takswowkarzy rzucil na wytlumaczenie, ze wywoze z Cuzco cale zloto Inkow!!! Tak sie zatem zaczela ta przygoda.

Anna podziwia krajobrazy za oknem, ja spie w autobusie, budzi mnie kiedy wyjmuje aparat z mojego plecaka. Odrazo widze entuzjazm na jej twarzy, zeby ja nieco ostudzic, zaczynam opowiadac jakie trudnosci nas czekaja podczas trekkingu, szczegolnie roztaczam czarne wizje nad mozliwoscia zagubienia sie. Mowie, ze bedziemy musieli szczegolnie na siebie uwazac, bo nie mamy przewodnika. Anna wyraznie posmutniala, jednak po jakis 5 minutach puka mnie w ramie i zupelnie powaznym glosem oznajmia, ze musimy kupic 5 km sznurka i przywiazac go do nogi Mula Managera, przeciez niemozliwe jest, zeby wyprzedzil nas o wiecej niz 5 km. Musze przynac, ze tym pomyslem ustawila mi dzien, ktorego do konca juz nic nie bylo w stanie popsuc.

Na miejscu okazalo sie, ze nie jest wcale latwo znalezc Mula Managera za cene, ktora podal nam Lucas. Ceny poszly w gore, dlatego wytezylem swoje wszystkie zdolnosci negocjacyjne, zeby i tak ostatecznie poniesc czesciowa porazke. Jednak zrzucam to na karb tego, ze moim tlumaczem byla Anna, czyli osoba, ktora najchetniej odrazu powiedzialaby ile ma pieniedzy przy sobie i bez targowania zapytala ile to bedzie kosztowalo. Ostatecznie wyposrodkowalismy cene i dokonalismy wyboru. Anna byla czesciowo tylko zadowolona, bo patrzy na goscia i mowi, z jednej strony dobrze bo maly, to bedzie malo jadl, ale z drugiej strony gosc nie jest stara, wiec bedzie szybko chodzil. Nie komentowalem juz tego, bo przeciez nie od dzis wiadomo, ze kobiecie nie dogodzi

Dobry numer byl jak sie wybralismy z Mula Managerem na zakupy. Pytam sie goscia co bedzie jadl przed 6 dni trekku, to mu to kupie. Facet bierze z polki 6 zupek chinskich, dwie oranzadki w proszku i cztery kaszki mleczne na sniadanie. Jestem pelen podziwu dla niego, bo przeciez caly czas w plecach czulem to zarcie, ktore my kupilismy dnia poprzedniego. Dopiero podczas trekku okazalo sie jak przesadzony byl moj podziw. Gosc byl caly czas glodny, a jadl duzo wiecej ode mnie!

W ogole to na poczatku bylem nim z lekka mowiac rozczarowany, bo bardzo wolno zabieral sie do tematu organizowania wyjscia, a czasu bylo niewiele. Wreszcie poprzez niechetnie tlumaczaca Anne, moich coraz to bardzie ostrych komentarzy jego poczynan, facet zaczal ogarniac temat. Dobra byla historia z Anna, atora nie miala karimaty. Chciala ja pozyczyc od goscia. Okazalo sie ze ten jej nie ma i zaproponowal jej koc, ktory caly czas lezy na mule w czasie trekku, ale w nocu mu jest niepotrzebny, wiec chetnie go jej odstapi. Anna z lekka zafrasowana mina zaakceptowala propozycje. Ja tej calej historii nie skumalem, ale czujac ze cos jest nie tak. Poprosilem o tlumaczenie, kiedy ta mi wylozyla co i jak, juz nawet nie mialem sily sie smiac, ale karimata szybko sie znalazla.

Sami nie moglismy uwierzyc w to, ze wreszcie ruszamy na ten trekking. Napchalismy sobie usta liscmi koki. Nasz Mula Manager zatrzymal sie przy ostatnim sklepiku na wylocie z wioski na kubeczek chichy, nie wiem czy poprawnie to pisze. Tez nie moglismy sobie odmowic tej przyjemnosci. Jest to napoj alkoholowy, nisko procentowy, w malych ilosciach bardzo dobrze smakuje. Jednak nie jestem jego fanem. Mialem juz nawet okazje obserwowac jak sie go przygotowuje. Jest to bardzo tani napoj, wiec u miejscowych cieszy sie niebywalym powodzeniem.

Na poczatku trekku tempo mielismy zabojcze. Nawet muly nie byly nas w stanie dogonic. Jednak z czasem slablo, a pod koniec dnia muly oczywiscie nas przegonily. Widoki naprawde zapierajace dech w piersiach. Anna jest wykonczona ale szczesliwa. Poza postawieniem namiotu trzeba sie wziac za gotowanie. Mula Manager stwierdza, ze w calej jego karierze jeszcze nie spotkal zadnego bialego, ktory by gotowal na zywym ogniu podczas trekku a nie na gazie. Pyta sie Anny gdzie sie nauczyla rozpalac ognisko.

Anna jeszcze mnie uraczyla historia o swoje kolezance z Boliwii, ktora pracuje w jednym z Parkow Narodowych. Pewnego dnia jeden miejscowy w dowod swojego uczucia przyniosl jej w podarunku swinie. Ta nie mogla jej nie przyjac bo tak nie wypada, pozostalo jej tylko wytlumaczyc biednemu amantowi, ze nie jest w jej typie. Tak tak, Panowie, tak sie tutaj wyznaje prawdziwe uczucie, a nie tam jakies lody, czy kawa!!!

1 komentarz:

  1. tak to jest z klientami, życzenia mają niewiadomo jakie, a do do tego jeszcze by chcieli żeby pracować dla nich za darmo... ;P

    OdpowiedzUsuń