niedziela, 23 sierpnia 2009

Nocna zabawa!

Najlepsze bylo to, ze nasz hotel lezal po stronie Kolumbijskiej, w odleglosci 10 metrow od granicy z Brazylia. Co jeszcze lepszego, najblizszy sklep byl polozony w Brazylii, gdzie czas jest przesuniety o godzine do przodu, dlatego mielismy niepowtarzalna okazje spozywania alkoholu jeszcze przed jego zakupem. Kupowalismy butelke o 20.00 w Brazylii, a o 19.05 w Kolumbii rozpoczynalismy jej konsumpcje. Plan na ostatni wieczor w Leticii byl prosty - bawic sie do bialego rana. Skoro i tak wstac musielismy o 4.30 ,a czekala nas 30 godzinna przejazdzka na szybkiej lodzi do Manaus, to nie bylo zadnego sensu wczesnie sie klasc spac. Zaczelo sie od biesiady w hotelu i przyszedl czas na miasto. Jako, ze Brazylia slynie ze swojego karnawalu, to odrazu wybralismy ja za cel naszej wycieczki. Tabatinga jest malym miastem i raczej nie ocieka w nocne atrakcje, jednak pare lokali sie tam znajduje. Najlepszy do jakiego trafilismy miescil sie praktycznie wprost na ulicy, na podescie wystepowal jakis miejscowy zespol, publicznosc rozgrzewaly tanczace dziewczyny a ludzie w wiekszosci tanczyli na ulicy. Czuc bylo brazylijskie rytmy. Nie wazne kto ile ma lat i jak wyglada, Ci ludzie uwielbiaja zabawe. Miejsce zdecydowanie nieturystyczne. Na poczatku czulismy sie nieco nieswojo. Tymbardziej, ze wczesniej jakis podejrzany typ chial nas zalatwic. Jednak po kilku piwach i zawarciu znajomosci z sympatycznym okchroniarzem sytuacja zupelnie sie zmienila i bylo naprawde sympatycznie.

Na przeciwko nas przez caly wieczor siedzial facet z przepiekna Brazylijka. Siedzial z nia tam pare godzin i nie zamienil praktycznie slowa. Czasem mial skwaszona mine, czasem robil wrazenie rozmarzonego, a czasem mielismy wrazenie, ze przysypia. Mielismy generalnie z niego niezly polew, a co ciekawe ja mialem nieodparte wrazenie, ze koles jest Polakiem. Po prostu mial klasyczna Polska morde, o ktorej w jednym polskim filmie wyglosil referat Bogus Linda. Nie moglem sie powstrzymac i pod koniec imprezy podchodze do goscia i pytam skad jest. Ten mi odpala, ze jest Kolumbijczykiem. Moze i tak rzeczywiscie bylo, jednak mowie Wam, ze mial tak Polska gebe, ze nawet po uslyszanej deklaracji mu nie uwierzylem.

Niestety, impreza skonczyla sie z niewiadomej nam przyczyny o jakiejs drugiej. Byl na niej jeden typ, wokol ktorego wszyscy sie krecili. Jak on wyszedl to praktycznie zaczeli wychodzic wszyscy. Acha, w czasie imprezy przysiadl sie do nas jeden miejscowy. W ogole nie moglismy sie go pozbyc. Safandulil nie wiadomo o czym. Wreszcie Lukaszek mowi do niego, ze Andrzej ktory jest z nami jest czlowiekiem kartelu Comando Vermelio, przyjechal z Rio w sprawach biznesowych i ze jego obecnosc nie za bardzo mu sie podoba. Ledwo sie odwrocil w strone kelnerki a goscia juz nie bylo przy naszym stoliku. Co to znaczy sila kartelu!

Musielismy sie przeniesc do innego lokalu. Podjezdzamy pod druga najbardziej znana diskoteke w miescie a tam jest akurat nalot policyjny. Policja stoi z karabinami przy wejsciu i wszystkich wywala. Po zjedzeniu kurczaka, postanowilismy przeniesc sie na strone kolumbijska, a tam sie okazalo, ze jest ta sama sytuacja. Policja zamyka wszystkie lokale. Cholera, dowiedzieli sie, ze jestesmy w miescie, czy co:)

Pozostal nam juz tylko hotel. Walczylismy do konca! Dzieki temu 30 godzinna podroz nie byla tak meczaca. W ogole, to dopiero podczas niej uswiadomilem sobie, dlaczego ta wyprawa nazywa sie Zdobywcy Amazonki. Naprawde juz mam szczerze dosyc tej rzeki, a pomyslec, ze sa ludzie ktorzy plywaja po niej cale zycie!

2 komentarze:

  1. Może policja szukała człowieka z Comando Vermelio, który wg. ich informacji odwiedził okolicę w sprawach biznesowych ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Istnieje taka ewentualnosc:)

    OdpowiedzUsuń