czwartek, 15 lipca 2010

Carti

Po lewej stronie jest statek, ktorym Lukaszem w zeszlym roku podrozowal. Z tymi statkami to jest tutaj tak, ze nigdy nie wiadomo, kiedy wyplynie, jak zwykle jest manana. A po prawej stronie stoi nasz hotel pod dachem ze szczurami, ten najwyzszy budynek.
Ostatniego dnia pobytu na San Blas przenieslismy sie na wyspe Carti. Tutaj przywital nas kolosalny kontrast z tym co widzielismy do tej pory. Smutne zetkniecie z rzeczywistoscia. Jest to wyspa, ktora wielkoscia nie odbiega od tych, na ktorych bylismy do tej pory. Jednak w calosci jest zabudowana przez bardzo skromne i biedne domy Indian Kuna. Mieszka na niej sporo ludzi. Jest strasznie brudno i syfnie, az dziw bierze, ze sa ludzie, ktorzy chca na niej mieszkac, choc w zasiegu reki maja istny raj na ziemi. Jednak trzeba pamietac o tym, ze wbrew pozorom zycie w tym raju nie jest latwe, bo przeciez dzieci powinny chodzic do szkoly, a wszedzie jest daleko, do cywilizacji minimu poltorej godziny lodzia motorowa. Wszystkie produkty trzeba sprowadzac, nie ma sklepu, do ktorego mozna wyskoczyc na szybkie zakupy. Poza tym zyje sie jednak z dala od cywilizacji i innych ludzi, te spolecznosci zyjace na poszczegolnych wyspach sa zwykle bardzo male.

Tak wygladaja uliczki Carti!


Indianka Kuna, w stroju, w jaki Inianki sie tutaj ubieraja od pokolen.

Zostalismy na Carti na jeden dzien. Wzielismy hotel w dzielnicy portowej. Jak tam wszedlem zobaczylem mala zolta plame kolo lozka, moje skojarzenie bylo jedno. Polozylem sie na lozku i mowie do Lukasza, ze tutaj pewnie sa szczury. Ten wykrzywil tylko twarz jak to ma w zwyczaju i odparl, ze nie sadzi. Dopiero po wylaczeniu generatora pradu wieczorem, okazalo sie ze mialem racje. Przypomniala mi sie scena z Bekartow Wojny Taratino, kiedy niemiecki lowca Zydow tlumaczy Francuzowi filozofie szczura. Okazalo sie, ze ta filozofia na wyspie Carti sie nie sprawdzila. Otoz szczury tutaj nie chowaja sie pod podloga, jak domniemywal nasz bohater, ale zyja sobie pod strzecha dachu, ktory jest zrobiony z lisci palmowych. Pod dachem jako dodatkowa ochrona przed deszczem jest rozwiszona wielka foliowa plachta. Po wylaczeniu swiatla szczury spuszczaly sie po plachcie na dol. Nie jest to mily dzwiek, mozecie mi uwierzyc na slowo. Tej nocy ciezko mi bylo zmruzyc oko, a nasi uczestnicy jednoznacznie stwierdzili, ze byly to najbardziej harcorowe warunki w jakich przyszlo im nocowac w zyciu. No coz, taka jest cena przygody z Klubem Darien:) Ostatecznie szczury nas nie zaatakowaly, choc wczesniej spedzilismy pol wieczoru na opowiadaniu sobie najprzerozniejszych historii z nimi zwiazanych, co tylko wyostrzylo nasze zmysly i pobudzilo nasza wyobraznie. Tylko Lukasz mial to wszystko w dupie i spal nieskrepowanie jak zwykle, rozwalony na wznak, tak jakby postanowil sie oddac szczurom w calosci.

Miejscowy sklepik. Na wyspach jeszcze Chinczycy nie przejeli interesow Indian, wiec Kuna sprzedaja sami.

Tutaj widac kibel, kazda chata przy morzu ma taki kibel. Ludzie zalatwiaja sie wprost do morza, wiec kapanie sie przy tej wyspie nie jest wskazane!

Mielismy okazje odwiedzic cmentarz Indian Kuna. W ciekawy sposob buduja oni groby, bo pod zadaszeniem. U wezglowia nagrobka (ktory jest bardzo skromny, zwyle bez zadnej plyty, czy tablicy, po prostu usypany kopczyk ziemi), gromadza przedmioty najczesciej uzywane przez zmarlych. Indianie sa w wiekszosci katolikami, choc nie jest to katolicyzm w tym wydaniu, do ktorego jestesmy przyzwyczajeni z Polski. Niestety tych grobow nie wolno fotografowac, wiec nie bede mogl ich tutaj pokazac.
Miejscowa stacja Paliw!

Ten samochod prad rzeki zabral wczoraj. Jak sie wraca z Carti do Panama City to trzeba przejechac brod rzeki, bo most jest w permanentnej budowie. Jednak jakosc drogi faktycznie sie bardzo poprawila odkad Lukasz ja ostatni raz przemierzal. Jednak wypadki caly czas sie zdarzaja.

Teraz wrocilismy do Panama City. Dzis zrobimy pozegnalna impreze i powoli konczy sie pierwszy etap naszej podrozy. Teraz czeka nas szybkie przemieszczenie sie do Limy. Biorac pod uwage, ze mamy na nie tylko szesc dni, bedzie sie musialo odbyc w tempie ekspresowym!

2 komentarze:

  1. Pozdrowienia od Szefa!!! :)))
    Niezapomniana Corti :))) nocleg naprawdę pelen odlot, jak pamietam ja cala noc spedzilem na trawie na spiworze o niebo lepiej niz w srodku
    no ale przedtem niezla imprezka byla :)))
    do zobaczenia juz niedlugo
    Ticos uwazajcie Szef wyrusza w Świat :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. No czekamy, czekamy:)))

    OdpowiedzUsuń