Z Cali przejechalismy do Pasto, ktora to miejscowosc slynie z tego, ze podobno mieszkaja w niej najglupsi Kolumbijczycy. Nawet jest takie powiedzenie na kogos kto gada glupoty, zeby jechal do Pasto! Ciekawe, czy to powiedzenie funkcjonuje rowniez w samym Pasto?:)
W Pasto przywitalo nas takie zimno, ze postanowilismy tam nie zostawac na noc, tylko jechac prosto do granicy. W Ipiales (miejscowosc przygraniczna) wyladowalismy w nocy, wiec postanowilismy poczekac na terminalu autobusowym. Dla zabicia czasu wyjelismy dziadka, ktorego dostalismy na pozegnanie w prezencie od Kary. Dziadek, dla niewtajemniczonych, to swietny rum panamski, ktorego nazwa to Abuelo, czyli wlasnie dziadek. Z dziadkiem czas minal znacznie szybciej niz wczesniej zakladalismy i po godzinie szostej rano, w doborowych nastrojach, wpakowalismy sie do taksowki i pojechalismy na granice. O tej porze przejscie nie nastreczalo trudnosci i juz po parunastu minutach znalezlismy sie w Ekwadorze.
Podroz do Quito trwala ponad 5 godzin. Po drodze znowu przejechalismy przez rownik nawet tego nie zauwazajac. Szkoda, ze to tak malo turystyczny szlak (bylismy jedynymi bialasami w autobusie), bo gdyby bylo wiecej bialych, to moze autobus zatrzymalby sie przy pomniku, zeby cyknac fotke. Niestety wybudowano nowy terminal w Quito, na poludniu miasta, wiec stary, ktory byl polozony bardzo blisko centrum zostal zlikwidowany. To wydluzylo znacznie nasza podroz, ale za to juz na wstepie zaliczylismy przejazdzke niezwykle sprawnymi miejskimi trolejbusami. Quito ma bardzo ladna starowke, jednak bez jakiego szczegolnego ach i och pod jej adresem. Miasto jest malowniczo polozone, bo lezy w dolinie. Uruchomilismy GPS-a w na centralnym placu miasta i pokazal nam wysokosci 2835m npm, co odczuwamy niecu w trudnosciach zlapania oddechu i nieco wolniejszym poruszaniem sie.
A tak w ogole to Ekwador jest duzo biedniejszym krajem niz Kolumbia, to widac juz na pierwszy rzut oka. Ceny tez sa nizsze, szczegolnie transport jest bardzo tani. Caly kraj mozna przejechac autobusami za 15$, na co w Kolumbii potrzeba ponad 100$. Probujemy sie skontaktowac z konsulem honorowym w Ekwadorze - Morawskim. Moze opowiedzialby nam cos ciekawego o kraju, albo zalatwil wizyte w miejscowym wiezieniu. Jednak na razie pod numerem telefonu jaki znalezlismy poinformowano nas, ze ten pan owszem, mieszkal pod tym adresem, ale 12 lat temu. No coz telefon mielismy z ksiazki telefonicznej, bedziemy probowali dalej.
Uliczki Quito!
Miejscowi artysci odstawiaja spektakl, ktory cieszy sie niebywalym zainteresowaniem!
Jak widac, pucybut jest tutaj tak powazana profesja, ze nawet telewizja robi z nimi wywiady!
wiedzialam, ze dziadek sie przyda;)
OdpowiedzUsuńpozdro K
no chłopacy, piękne zdjęcia, ale co z przygodami? wiecie, że ludzie są żądni krwi i mięsa więc rzućcie jakiś ochłap :)
OdpowiedzUsuńczytam sobie czytam, a to jak wycieczka kółka różańcowego, coś czuję, że najlepsze historie nigdy nie ujrzą światła dziennego ...
to pisałam ja - E.
hehe, moze kiedys ujrza:) Tymczasem pozdrawiam z LIMY.
OdpowiedzUsuńhehe jakbysmy te lepsze historie spisali to w ksiedze pokroju biblii by sie nie zmiescily. Kiedys ujza swiatlo ale na pewno nie za darmo na blogspocie!
OdpowiedzUsuńhehe glowny szef ruchania