środa, 14 lipca 2010

Wieczor w stolicy

Chyba juz pisalem o tym, ze Panama City to ostrte miasto! Dosc czesto o tym piszemy i przestrzegamy, co nie oznacza, ze zniechecamy do podrozowania. Chodzi tylko o rozsadne kalkulowanie ryzyka i szafowanie swoimi silami, bo jezeli juz sie kiedys przeliczymy, to przygoda moze sie skonczyc marnie. Miala sie o tym przekonac Kara. Otoz ostaniej nocy przed wyjazdem na wyspy postanoiwlismy zabawic sie w hotelu, a konkretnie na jego dachu. Kupilismy whiskacze i rozpoczelismy konsumpcje na dachy budynku przylegajacego do naszego hotelu. Majac piekny widok na zurbanizowana dzielnice miasta rozmawialismy o tym i owym. Jak to zwykle przy takich rozmowach bywa skonczyl nam sie w pewnym momencie alkohol, a ochota na zabawe nie minela. Postanowilismy zatem wyjsc na miasto, bylo juz po polnocy. Beata poinformowala mnie na korytarzu hotelowym, ze Karolina zostaje, bo ma juz dosc. Dopiero rano okazalo sie, ze nie mial. W pewnym momencie postanowila wyjsc za nami i nas dogonic. Nie uszla nawet 50 metrow od hotelowej bramy, kiedy zostala napadnieta przez dwoch murzynow. Okzalo sie, ze to byli amatorzy, ktorych krzyk i silna reakcja bialej kobiety wystarczyl do tego, zeby dac jej spokoj. Karolinie ostateczenie udalo sie dopasc hotelowej kraty i calo wrocic do hotelu. Jednak zapamietala sobie raz na zawsze nasze przestrogi, nigdy nie wychodz sama po zmroku z hotelu. Moglo sie skonczyc tragicznie, ale i tym razem dopisala nam szczescie.

Panam City nie jest najostrzejszym miastem w tym kraju. Nie moze sie rownac z takim Colon, w ktorym Lukasz bedac z osmioosobowa grupa samych facetow pare lat temu, wynajal caly autokar. Kierowca powiedzial jednak, ze do pewnych czesci miasta nie wjedzie, bo tam jest tak ostro, ze na widok bialych, moga strzelac wprost do autokaru. To tyle z ciemnych stron tych pieknych rejonow.

No moze jeszcze na koniec mala anegdota. Jednej z pierwszch nocy w Panamie, siedzimy z naszymi uczestnikami w miejscowych barze. Zaraz do jednej z dziewczyn przysiada sie miejscowy facet i w trakcie rozmowy pyta, czym sie zajmuja Ci dwaj faceci, wskazujac na mnie i Lukasza.
- Dlaczego pytasz?
- Bo maja oczy jak ruska mafia, przyciszonym glosem odpowiada.

Odbiegajac od tego tematu, musze Wam napisac, ze swiatem Panamy zadza Chinczycy, tzn. kazdy sklep, czy bar, albo maly biznesik zarzadzany jest tutaj przez Chinczyka. Jest ich tutaj cala masa i tak jak kiedys Zydzi u nas tutaj oni przejmuja wszelkie interesy. Wynika to glownie z ich pracowitosci. Nawet miejscowi juz tak sie do tego faktu przyzwyczaili, ze zamiast powiedziec - ide po fajki do sklepu, mowia - ide po fajki do Chinczyka, bez wzgledu w ktorej czesci kraju sie znajduja.

Wlasnie jak kupòwalismy jednego razu asortyment na wieczorna biesiade u Chinczyka, podszedl do nas miejscowy facet i zaczal zagadywac. Okazalo sie, ze poznal Lukasza. Dla mnie to niesamowita. Lukasz wprawdzie bywal w Panamie czesto, jednak ostatni raz byl tutaj rok temu. Ta historia tylko pokazuje jak malo turystycznie uczeszczane jest to miasto.

1 komentarz:

  1. Koleś z tego autobusu pierwsze co zrobił to zajechał do swojego domu i zostawił dokumenty, kasę, klucze i wszystko co miał ...

    OdpowiedzUsuń