piątek, 2 lipca 2010

Rozpoczecie akcji!

Pierwsza informacja jest taka, ze jeszcze przed samym wyjazdem udalo mi sie zdac egzamin na pilota wycieczek. Lukasz ten sam egzamin zdal juz ponad miesiac wczesniej. Zatem teraz obaj jestesmy pilotami, szkoda, ze tylko wycieczek:) Nastepny etap to kurs na pilotow jumbojetow.

Poza tym martwi mnie to, ze nie ma jeszcze zadnych komentarzy, dlatego, zeby Was zachecic do pisania czegokolwiek postanaowilem wyznaczyc nagrode dla najaktywniejszych uczestnikow naszej przygody. Bedzie nia pamiatka przywieziona z Ameryki Poludniowej, wiec zabierajcie sie do dziela, bierzcie urlopy, porzuccie wszelkie domowe obowiazki i komentujcie nasze poczynania:)

Zaczelo sie dosc mocno, poniewaz okazalo sie, ze nasza taksowka odjechala spod bloku Kary bez nas i zostalismy w ciemnej dupie. Ruszylismy z buta na Grojecka, a tak sie okazalo, ze trasa 175, ktory jedzie na Okecie imija ten odcinek i trzeba sie wrocic tramwajem. Ublagalem jakiegos faceta, zeby dal nam zadzwonic po taksowke, bo Kary telefon przestal dzialac, a my swoich nie mielismy. Facet powiedzial, ze niedaleko jest postoj taksowek. Ruszylismy dziarskim krokiem we wskazanym przez niego kierunku i faktycznie zastalismy tam jedna jedyna taksowke. Zaraz po ruszeniu w trase okazalo sie, ze to ta sama, ktora po nas przyjechala, facet czekal, nie mogl sie do nas dodzwonic z powodu awarii telefonu Kary i po prostu odjechal. Najwazniejsze jednak jest to, ze ostatecznie zdazylismy na samolot.

Podroz bardzo meczaca. Po przylocie do Amsterdamu postanowilismy udac sie na miasto bo mielismy 5 godzin przerwy. Dojazd do miasta jest bardzo latwy, trwa okolo 15 minut z lotniska. Minelo juz 7 lat od ostatniej mojej wizyty w tym miescie. Musze przyznac, ze zrobilo ono na mnie bardzo negatywne wrazenie. Okazalo sie, ze Amsterdam nie zrobil przez te lata zadnego postepu, a wrecz sie cofnal. Miasto sprawia wrazenie brudnego i zaniedbanego jak na europejskie standardy. Podobno chce odejsc od coffee shopow i burdeli w imie zmiany wizerunku miasta. Wczesniej uznalem, ze to sluszna koncepcja. Teraz widze, ze raczej malo trafiona, bo jesli zrezygnuja z tego, to juz nic tutaj nie bedzie ciekawego. Choc nadal fajne jest to, ze jest to bardzo male miasto i prawie wszedzie mozna dojsc na nogach. Ilosc rowerow na ulicy tez zawsze robi wrazenie.

Niezle wraznie robi palarnia na lotnisku, jest to pomieszczenie wielkosci 2 na 3 metry kwadratowe, wypelnione po brzegi ludzmi cmiacymi petka w ustach. Naprawde odstrasza od zapalenie papierosa.

Teraz jestesmy w Sab Jose. Niestety nasz lot do Panama City byl znacznie opozniony, wiec ledwie zdazylismy z przesiadka. Nasze bagaze niestety juz nie, wiec wyladowalismy tu bez nich. Mam nadzieje, ze sie odnajda, bo mam tam tyle rzeczy, ze ewentualne odszkodowanie za utrate bagazu na pewno mnie nie zadowoli.

San Jose jest smietnikowa stolica, ale robi wrazenie. Nie jest zbyt goraco bo jest polozone na 1000 m wysokosci, wiec jest odpowiednia temperaturka. Wiecej moze napisze jutro jak bede nieco bardziej wypoczety. Zdjec nie moge zaladowac bo jest zbyt wolne lacze, jak to zwykle tutaju.

2 komentarze:

  1. hi hi i po co wlec się taki kawał jak można mieć takie emocje na miejscu, wzięli byście parę mocy w Mariocie i taniej i emocje większe :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie duzo sie mylisz, jak ostatnio spalismy w warszawskim Mariocie z Lukaszkiem, to bylismy swiadkami karkolomniej bijatyki w holu hotelu, pomiedzy Polakiem a Rosjaninem. Dosc powiedziec, ze panowie zdemolowali caly hol, a zeby nieco ostudzic ich dosc krewkie charaktery, musialy przyjechac az trzy radiowozy. Takie historie moga sie zdarzyc chyba tylko w polskich pieciogwiazdkowych hotelach.

    OdpowiedzUsuń