piątek, 16 lipca 2010

Koniec pierwszej wyprawy!

Wlasnie odprawilismy nasza ekipe na lotnisku i w ciekawych warunkach, z oszczednosci budzetowej wrocilismy z lotniska autobusem. Pisze, ze ciekawie, bo zeby taki manewr wykonac, trzeba najpierw wyjsc z lotniska i przejsc niezly kawal na przystanek. Stamtad jezdza autobusy pelne murzynow, zadnego bialego w nich nie uswiadczysz. Te autobusy to tzw. Diablo Rojo, czyli Czerwone Diably, przejazdzka nimi to prawdziwa przygoda. Kierowca jest oczywiscie murzyn, w srodku czerwone swiatla i wystroj z czerwonych pior (nieco tak jak w burdelu). Leci strasznie glosna muza, glownie rap, ale zdarzaja sie tez inne gatunki murzynskiej muzy. Jedyne co zapewnia bezpieczenstwo bialym takim jak my, to, ze nikt nas sie tu nie spodziewa, jak to okreslil Lukasz.

Wczoraj bylismy na spotkaniu z miejscowa Polka Wiesia, ktora mieszka w Panamie od 30 lat. Wiesia wyszla za maz za Panamczyka, ktorego poznala w Polsce, jeszcze podczas studiow. Zycie potoczylo sie tak, ze postanowili wyjechac do Panamy, tam wychowywali swoje dzieci, jak rowniez otworzyli wlasny interes zwiazany z gornictwem. Takie bylo ich wspolne wyksztalcenie. Dzieki ciezkiej pracy, wlasnym zdolnoscia, jak tez pewnie odrobinie szczescia, stworzyli tutaj swietnie prosperujaca firme, zajmujaca sie produkcja materialow wybuchowych. Zatrudniaja w tej chwili ponad 60 osob i juz powoli mysle o stabilizacji i zmniejszeniu obciazenia zwiazanego z obowiazkami zawodowymi. Stanowia zywy przyklad tego, do czego Polak moze dojsc, jezeli mu sie tylko chce cos osiagnac. Prywatnie sa to bardzo sympatyczni ludzie. Choc wywodza sie z tak roznych krajow, juz po krotkiej z nimi rozmowie mozna bylo odniesc wrazenie, ze sa stworzeni dla siebie.

Polska emigracja w Panamie nie jest liczna, bo jest tutaj zaledwie kilkudziesieciu Polakow. Wszyscy oni swietnie daja sobie tutaj rade. Co jest jednak najbardziej godne podziwu i zasluguje na szczegolna uwage, to dbalosc przez nich o wiezy z Polska, jak rowniez trzymanie ze soba niezwykle trwalych i zazylych kontaktow. To sie naprawde czuje i widzi. Wielka szkoda, ze rzad polski zlikwidowal w Panamie polska ambasade. Teraz ze wszystkim sprawami, przebywajacy tutaj Polacy musza sie kierowac do ambasady w Kolumbii, poniewaz ambasada w Kostaryce rowniez zostala zlikwidowana. Glownym powodem oczywiscie byly koszty, choc dla mnie to nieco zenujace wytlumaczenie. Jak to mozliwe, zeby 38 milionowego kraju nie bylo stac na utrzymanie jednego ambasadora wraz z sekretarka w najlepiej i najszybciej rozwijajacym sie kraju w Ameryce Srodkowej.

Dzis bylismy w domu Grzegorza, ktory osiem lat temu przyjechal do Panamy na pol roku i zostal do dzisiaj. Grzegorz to niezwykle barwna postac, opowiada tyle, ze ciezko jest mu wejsc w zdanie. Rowniez radzi sobie tutaj lepiej niz bardzo dobrze. Az sie cieszy serce na to, ze mozna spotkac na swojej drodze takich ludzi. Niestety czas mi nie pozwala na to, zebym mogl napisac o tym wiecej.

Ponizej zdjecie zrobione w domu Grzegorza, kolo mnie siedzi Wiesia.

2 komentarze:

  1. Hola
    widze ze gornicy sa na calym swiecie, moje klimaty wiec moze Panama na mnie czeka :)))
    mam nadzieje ze macie kontakt?
    a co to za zółta sikorka? niezla jest :)))
    ps.
    kurcze znowu beze mnie do Kolumbi Lukas jedziesz :(((
    fajnie macie
    Pozdro
    Szef

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej Pani w żółtym gratuluję figury!!!

    OdpowiedzUsuń