Widoki sa caly czas mniej wiecej takie, albo lepsze.
Nasz konik z bagazami czasem nie mial latwo. Ten na zdjeciu to jednak nie nasz konik, tylko sfotografowany przeze mnie przypadkowy mul na przejsciu zniszczonego fragmentu szlaku do Tingo.
A to juz most w Tingo.
Corka naszej gospodyni!
Nocleg pod gwiazdami
Robotnik pracujacy na drodze wyjmuje z worka laski dynamitu!
Przydrozna osada
Babka przy drodze korzysta z okazji, ze trwaja roboty drogowe i handluje pomaranczami. Cena jest zabojcza, jednego sola za 10 pomaranczy. Nasz przejazd kosztuje 35 soli, latwo wiec policzyc, ze kobieta musi sprzedac 350 pomaranczy, zeby mogla sie udac do tej miejscowosci, do ktorej teraz zmierzamy.
Miejscowe dzieciaki nie wygladaja jednak na zmartwione!
Tutaj posilek kosztuje 3 sole, tyle samo butelka wina, ktora stoi na stole.
A to wrak samochodu, jego pasazerowie mieli nieco mniej szczescia niz my:(
Ciezko jest oddac klimat trasy na zdjeciu, mam nadzieje, ze lepiej to bedzie widac na filmie, ale wyglada to mniej wiecej tak jak ponizej.
Tutaj ludzie podrozuja nawet w lukach bagazowych. Sa to jedne z lepszych miejsc. Jednak nie do konca, bo na takiej gorskiej drodze trzesie niesamowicie, poza tym, w takim luku jest strasznie duszno.
A to jednak z uliczek w gorskiej wiosce!
ładna uliczka, wygląda jak rozbieg skoczni narciarskiej, Ci to dopiero mają pod górę w życiu ;))
OdpowiedzUsuńa swoją drogą, masz bardzo twarzowy kalepusz, khyhyhy
K ale K jak Kuba, nie jak Karolina :))
Bez twarzowego kapelusza to sie w ogole nigdzie nie ruszam:)
OdpowiedzUsuń