niedziela, 1 sierpnia 2010

Ica

W Limie zobaczylismy to co najwazniejsze czyli Katedre, Muzeum Inkwizycji i Katakumby. Poza tym pokrecilismy sie po starej czesci miasta. Na nowa jeszcze przyjdzie pora na zakonczenie wyprawy. Z ciekawostek napisze tylko, ze po namowie Grzegorza z Panamay (pisalem o nim wczesniej) sprobowalem miejscowego dania Ceviche, ktore jest robione z surowej ryby. Danie to, tak zachwalane przez Grzegorza, nie przypadlo mi do gustu. Na dodatek, dostalem po nim rozwolnienia. Ale jak to powiedzial Grzegorz, nie mozna byc w Ameryce Poludniowej i nie sprobowac Ceviche. Dlatego sprobowalem, ale byla to raczej jednorazowa przygoda.

Z Limy udalismy sie do Ica. Zupelnie turystycznej miejscowosci lezacej w Poludniowym Peru. Ica slynie z wydm i tylko dla nich przyjezdzaja tu rzesze turystow z calego swiata. Glowna atrakcja jest przejazdzka terenowymi samochodami Buggy, przystosowanymi do poruszania sie w takim terenie. Samochody te maja bardzo mocne silniki, wiec przejezdzka nimi nalezy do duzej przyjemnosci. Czego nie mozna powiedziec o samym spacerze po wydmach, do ktorego jest potrzebna zelazna kondycja. Spaceru nie odpuscilismy, zeby sprawdzic forme uczestnikow. Forma nie zwiodla (wszyscy sie wspieli na szczyt wydmy), choc niektorzy zaczeli byc przerazeni czekajacym ich trekingiem.

Na szczycie wydmy
Poczatek wycieczki pod haslem Mistrz Kierownicy Ucieka!
Jak ktos chce to jest gdzie spacerowac:)

Ekipa w pelnym skladzie, oprocz fotografa!

Kolejnym milym punktem programu jest zjazd na desce po piasku. Jak ktos jest obyty ze snowbordem to nie ma z tym problema i moze sie wyszalec na maxa, bo niektore wydmy sa bardzo wysokie. Jednak jezeli nie ma obycia z deska, to najlepiej jak zjezdza na brzuchu, wtedy nie ma mozliwosci wywalenia sie, a predkosc zjazdu i tak w dostatecznym stopniu podnosi adrenaline.

Ewa radzi sobie swietnie!
Upadek Ani. Ladowanie nie jest twarde, bo piasek jest bardzo drobny i przez to mieki. Tyle, ze potem ma sie go pelno wszedzie.
A tak to robia mistrzowie:)

Lukasz byl tutaj wczesniej juz kilka razy ale jeszcze nigdy nie bylo tutaj tak zimno. Zawsze taka wycieczke na wydmy odbywalo sie w slipkach i kapelusiku. A teraz nasze ubranie widoczne na zdjeciach swietnie odwzorowuje zastana przez nas temperatura. No ale coz nie mozna miec przeciez wszystkiego.

Niech Was nie zmyli nasza kapiel. Razem z Antkiem bylismy jedynymi odwaznymi, ktorzy zdecydowali sie na kapiel w hotelowym basenie. Choc musze przyznac, ze po przeplynieciu kilkunastu basenow, woda juz nie byla taka zimna jak na poczatku.

1 komentarz:

  1. W zeszlym roku w Ica byl spory upal:)) kogo jak kogo ale Tomka to w kazdej napotkanej wodzie bym sie spodziewala ! Pamietam salary w zeszlym roku temperatura sporo ponizej zera,mrozny wiatr a Tomek sie tapla...:)))

    pozdrawiam z Sopotu!
    ja tez na desce fruwam
    buzka dla calej ekipy !
    Dori

    OdpowiedzUsuń