sobota, 7 sierpnia 2010

Arequipa

Nasza druga wyprawa dobiega konca. Mialem na niej niezly klopot z zebem. Wyszlo moje zaniedbanie wizyt u dentysty. W kazdym badz razie, udalem sie do dentysty w Cuzco, ktorego polecil mi Jurij i facet okazal sie prawdziwym specjalista. Na koniec powiedzial, ze powinienem w Polsce zmienic dentyste. Okazalo sie, ze wdala mi sie infeckcja w dwa zeby, ktore sa po leczeniu kanalowym i sa juz martwe. Skonczylo sie na bolu przez kilka dni i przyjmowaniu antybiotykow. Teraz jest ok i mam nadzieje, ze to ok dotrwa do mojego powrotu. Strasznie drogie sa tutaj lekarstwa, antybiotyk kosztowal ponad 150zl. Co ciekawe w Peru spredaje sie leki na tabletki, czyli kupujesz tyle tabletek ile chcesz, mozesz nawet kupic jedna. Generalnie podoba mi sie ten system, bo sam mam w domu apteczke, w ktorej leza napoczete wczesniej lekartstwa, ktore juz sam nie pamietam na co byly. Tutaj to sie raczej nie zdarza.

Jestesmy teraz w Arequipie, czyli miescie, w ktorym porywaja Polakow. Osobiscie znamy dwoch porwanych w tym miescie. Zatem bardzo uwazamy na siebie i naszych ludzie. Moja przygoda z Arequipa bedzie nieco dluzsza niz pozostalej czesci ekipy. A to dlatego, ze Ania zostaje kilka dni dluzej w Peru, wiec juz jutro zegnam sie z naszymi uczestnikami i wraz z Ania jedziemy zobaczyc slynny kanion Colca, nota bene odkryty przez Polakow. Postaramy sie zejsc na dol kanionu i zobaczyc, czy jest wart tego co sie o nim pisze. Dzis robimy pozegnalna impreze z ekipa. Jutro Lukasz leci z ludzmi do Limy, a po odstawieniu ich na lotnisko sam uderza do Tiengo Maria z nadzieja dokonczenia reportazu, ktory rozpoczal w zeszlym roku, a przez rozpoczynajacy sie termin wyprawy AMAZONKA nie zdolal go dokonczyc.

Dzis zwiedzalismy Arequipe, a naszym glownym punktem program byl klasztor Sw. Katarzyny. Ciekawe miejsce. Jeszcze niecale dwiescie lat temu zyly tam siostry zakonne w niezwykle komfortowych warunkach. Siostry sa tam do dzis, ale jest ich juz tylko dwadziescia. Generalnie byl to zakon dla dziewczyn z dobrych i bogatych domow. Kazda miala oddzielna cele, o roznej wielkosci i komforcie w zaleznosci od statusu materialnego. Cel bylo osiemdziesiat. Siostry mialy od jednej od trzech sluzacych kazda, wiec nie musialy sobie prac, sprzatac I gotowac. Ich zycie ograniczalo sie wlasciwie tylko do modlitwy. Teoretycznie mialy tez pracowac, ale raczej nie mialy zbyt duzo do roboty. Nasz Jan Pawel II byl pierwszym papiezem w historii, ktory odwiedzil Peru. Podobno niezwykle zle znosil wysokosc. Jednak byl w Arequipie, niestety ze wzgledu na istniejaca wtedy regule klasztorna, nie mogl wejsc do srodka klasztoru. Poza tym byl w Cuzco, jak tez w dzungli. Jest tutaj bardzo znana i lubiana postacia.

Widok na Plaza de Armas w Arequipie!
W tle szczyt wulkanu El Misti, pod ktory lezy Arequipa, ktorej nazwa wedle jednej teorii pochodzi z jezyka aimara, w ktorym slowo to oznacza - za szczytem.
Klasztor sw. Katarzyny - jeden z dziedzincow klasztornych!
A to jest genialne urzadzenia, a mianowicie naturalny filtr do wody. Woda przesiaka przez pory w kamiennej cagwi i skrapla sie w naczyniu ponizej. Wydajnosc urzadzenia, to 1 litr wody na osiem godzin. Szkoda, ze nie moge tego zabrac do domu.
Alejki w klasztorze maja nazwy pochodzace od nazw miast hiszpanskich.
Zwrocie uwage na kolor sciany, jest trudny do odroznienia od koloru nieba. Taki kolor uzyskiwano z mineralow znajdujacych sie w ziemi, ktore wydobywano po licznych trzesieniach ziemi, ktore nawiedzaly wtedy Arequipe.
Kolory scian robia wrazenie!

A to juz targ w Arequipie, niezwykle barwny i ciekawy. Sprzedawczyni trzyma w reku plody alpak. Miejscowi wierza, ze trzymanie uszuszonego plodu alpaki w domu, przynosi szczescie.

Ponizej halucynogenne kaktusy, z ktorych robi sie wywar, po jego wypiciu mozna miec ponoc mocniejsze doznania niz po naszych halucynogennych grzybach.
Owoce, owoce, owoce. Ja jednak najbardziej lubuje sie w pomaranczach i mandarynkach, choc wybor tutaj jest ogromny, to jestem wierny swoim smakowym upodobaniom.


Soki mozna tutaj pic jakie sie chce, naturalne, mieszanki, rozcienczane z woda, lub z mlekiem. Po prostu co sie komu podoba i na ile mu starczy fantazji.
A to juz uliczne sprzedawczynie z wlasnymi biznesikami.

3 komentarze:

  1. Mam nadzieje,ze wyprawa do kanionu Colca bedzie udana,a Lukasz dokonczy reportaz.Zastanawia mnie co dalej,macie nastepna grupe,czy juz z Lukaszem nie wedrujecie dalej razem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Potem zaczynamy EKSPEDYCJE w najbardziej dzikie rejony Peru. Naturalnie razem ale nie tylko bo bedzie jeszcze slynny SZEF i dwoch innych pasjonatow lubujacych sie w poszukiwaniach miast zaginionych, skarbow, przygody i ryzyka!
    Lukasz

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokladnie, przygoda dopiero sie zaczyna. Nie wiem jak tylko bedzie z netem w tych dzikich rejonach, wiec prosze o cierpliwosc.

    OdpowiedzUsuń