poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Kanion Colca

Nie mam pojecia jak sie to stalo, ale moj blog doswiadczyl prawdziwej awarii i nie mozna otworzyc posta odnosnie kanionu Colca, co wiecej glowna strona sie nie otwiera. No coz, zamieszcze tego posta jeszcze raz, oczywiscie nie w oryginalnej wersji bo tej nigdzie nie mam, jako, ze pisze na zywca.

Swoja relacje ogranicze do tego, ze moim zdaniem jest to miejsce do ktorego warto przyjechac jezeli ma sie kilka dni w rezerwie. Szczegolni treking jest na pewno wart uwagi. Jednak wymaga on niemalej kondycji, jako, ze muly w tym rejonie sa bardzo drogie, wiec wszystko trzeba tachac na wlasnych plecach. My ograniczyclismy sie do zejscia do Oasis, a potem do wspiecia sie na szczyt kanionu. I to okazalo sie prawie przerosnac mozliwosci Ani, wiec nawet i dobrze, ze nie porywalismy sie na nic wiekszego. W kazdym badz razie dla tych, ktorzy zamierzaja odwiedzic ten rejon chce napisac, ze rekord wejscia turystyczny z Oasis na szczyt kanionu wynosi 1h8’, natomiast rekord przewodnika to 35’. Jezeli sa to prawdziwe wyniki to czapki z glow, poniewaz normalne tempo wynosi 3h. Rejon ten bardzo sie rozwija, na dole jest prawdziwa oaza z czterema basenami, w ktorych woda pochodzi ze zrodel nie z rzeki i jest naprawde ciepla. Kapiel w nich to czysta przyjemnosc. Poza tym jest dosc bogata siec szlakow i zaplanowanowanie treku na kilka dni nie powinno nastreczac zadnych trudnosci. Na dole jest jednak bardzo droga woda, wiec trzeba sie z tym liczyc planujac dluzsza wycieczke (duza butelka kosztuje 10 soli).

Capanaconde, tutaj zaczyna sie trek do kanionu!
Poczatek trasy!
Sciany kanionu!

Z takim worem nie jest lekko!
Muly mija sie tutaj ciagle, to one zaopatruja pobliskie siedliska we wszystko, co potrzebne zarowno miejscowym, jak i turystom.

Jeden z basenow w Oasis, na dole kanionu. Woda w basenie pochodzi ze zrodla, tak jak wczesniej pisale, wiec kapiel jest pyszna!
A to drugi basenik!


Polecam pizzerie w Capanaconde. Przez caly czas w niej leca teledyski z lat 60, 70 i 80-tych.
A tutaj jestem na srodku areny do walki bykow. Ja sie tam czulem raczej jak gladiator.

5 komentarzy:

  1. o matko ! znowu "gladiator"...! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego Wy sie nie podpisujecie jak zamieszczacie swoje komentarze. Przez to, w pierwszej chwili sie przestraszylem, ze jestem czyjas matka!

    OdpowiedzUsuń
  3. bo się nie chce i tak jest bardziej intrygująco! zgaduj zgadula :)
    E.
    (się podpisałam, proszę bardzo )

    OdpowiedzUsuń
  4. to może nie jedz już więcej tych liści koki...:P

    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lisci koki sie nie je, tylko zuje. Mi nie szczegolnie one przypadaja do gustu, wiec ograniczam ich zucie do minimum.

    OdpowiedzUsuń